Nowy rozdział w świecie miejskich aut
Paryż, rok 1990. Motoryzacyjna Europa stoi u progu zmian i szykuje się na nową erę – rynek miejskich samochodów jest zdominowany przez sprawdzone, ale już nieco przestarzałe konstrukcje. Wtedy właśnie Renault, francuski gigant znany z odważnych decyzji, wprowadza na scenę model, który miał nie tylko zastąpić kultową „piątkę”, ale i wyznaczyć nowe standardy oraz zmienić zasady gry w segmencie. Renault Clio I – czy ktoś wtedy przypuszczał, że to auto stanie się jednym z najważniejszych miejskich samochodów lat 90.?
Dlaczego właśnie Clio I zyskało tak wielką sympatię kierowców? Jak udało mu się wyróżnić w oceanie konkurencji? Czy to tylko kwestia uroku, czy może coś znacznie więcej? Cofnijmy się o trzy i pół dekady, by odkryć historię małego wojownika, który z wielką klasą zawojował Europę.
Mały samochód, wielkie ambicje i Clio przejmuje stery
Gdy Renault Clio I debiutowało w marcu 1990 roku na Salonie Samochodowym w Paryżu, nikt nie miał wątpliwości – oto kończy się era numerowanych modeli, a zaczyna czas nazw, które miały być łatwiejsze do zapamiętania i bardziej „ludzkie”. Clio zastąpiło Renault 5, ale nie było tylko ewolucją – to była rewolucja. Już w pierwszym pełnym roku sprzedaży Clio zdetronizowało Renault 19 jako najlepiej sprzedający się samochód w Hiszpanii, a w całej Europie szybko stało się bestsellerem.
W momencie gry Renault wprowadzało Clio, rynek kompaktów był już dobrze zagospodarowany. Peugeot 205, Volkswagen Polo, Opel Corsa a na polskim rynku raczej Fiat Uno nie zamierzali oddać pola bez walki. Jednak Renault postawiło na coś więcej niż tylko niską cenę czy praktyczność. Clio I miało być małym samochodem „prosto z raju”, jak głosiła reklama. Oferowało nie tylko funkcjonalność, ale też coś, co wtedy było rzadkością w tej klasie – wyczuwalny sznyt jakości i komfortu.
W 1991 roku Clio zdobyło prestiżowy tytuł Europejskiego Samochodu Roku – jako pierwszy samochód miejskiej klasy w historii tego konkursu. To był jasny sygnał: oto nowy król segmentu B. A to był dopiero początek jego drogi.
Technologiczna finezja małego samochodu z wielkimi innowacjami
Clio I nie tylko wyglądało świeżo – pod blaszanym płaszczem kryła się całkiem zaawansowana technologia. Samochód bazował na nowej platformie, oferując napęd na przednie koła oraz szeroką gamę silników od ekonomicznych jednostek 1.1 (49 KM) po popularne 1.2 i 1.4, aż po sportowe 1.8 16V (137 KM) i legendarną wersją Williams z dwulitrowym, 150-konnym sercem. Ta ostatnia, z przyspieszeniem do setki w 7,8 s i prędkością maksymalną 215 km/h, była prawdziwym „wilkiem w owczej skórze” – miejskim autem, które nie bało się toru wyścigowego.
Renault Clio I to nie tylko samochód, to emocje, które trwają już 35 lat.
Stworzony dla celów homologacyjnych rajdowej Grupy A, z dwulitrowym silnikiem, niebieskim lakierem Sports Blue i złotymi felgami Speedline, do dziś jest jednym z najbardziej kultowych hot hatchy w historii. To nie był zwykły samochód, to była przepustka do świata motorsportu dostępna dla (względnie) szerokiego grona odbiorców. Dla porównania: konkurencyjny Peugeot 205 GTI 1.9 L miał 130 KM, ale brakowało mu finezyjnego prowadzenia Clio.
W codziennym użytku najpopularniejsze były silniki 1.2 i o mocy 54 KM – lekkie, żywiołowe, idealne do miasta. Nie były demonami prędkości, ale odwdzięczały się niskim apetytem na paliwo i prostotą konstrukcji. Dla szukających złotego środka między osiągami a ekonomią idealnym wyborem okazywał się silnik 1.4 (75−80 KM), oferujący już całkiem przyzwoitą dynamikę. Nie zapomniano także o miłośnikach diesli – wolnossący 1.9 D (64 KM) był synonimem trwałości i oszczędności.
Clio 16V przyspieszało do setki w około 8 sekund, co czyniło je jednym z najszybszych aut segmentu B. W porównaniu do Peugeota 205 GTI czy Forda Fiesty XR2i, Clio oferowało bardziej wyważone prowadzenie – dzięki świetnie zestrojonemu zawieszeniu z kolumnami McPhersona z przodu i belką skrętną z tyłu. Rozwiązanie to zapewniało również kompromis między komfortem a zwinnością, a układ hamulcowy z wentylowanymi tarczami z przodu i opcjonalnym ABS-em podnosił poprzeczkę w zakresie bezpieczeństwa.
W 1993 roku Renault Clio Williams zostało uznane za jedno z najlepszych hot hatchy na świecie, pokonując nawet takie legendy jak Lancia Delta HF Integrale w testach drogowych.
„Chcieliśmy, by Clio było nie tylko praktyczne, ale dawało też frajdę z jazdy” – wspominał później Jacques Cheinisse, szef projektu. I bez wątpienia udało mu się osiągnąć ten cel.
Wnętrze Clio I to był manifest nowoczesności. Fotele obszyte materiałem przypominającym dżins o żywych kolorach, podświetlany prędkościomierz w kolorze pomarańczowym, i – co najważniejsze – pierwszą w klasie kierownicę z poduszką powietrzną. „To nie było auto projektowane pod linijkę, ale pod emocje” – możemy śmiało stwierdzić. Zewnętrzne reflektory, zwane „szelmowskimi oczami”, nadawały przód charakteru, podczas gdy zaokrąglony tył zintegrowany z lampami stał się wzorem do naśladowania. Nawet dziś, gdy spojrzysz na Clio I, jego proporcje przypominają klasyczne coupe, a nie zwykły hatchback.
Topowa i limitowana wersja Baccara z 1994 roku jako pierwsza w klasie oferowała sterowanie radiem joystickiem/manetką przy kierownicy, co dziś wydaje się wręcz oczywiste, ale wtedy było absolutnym novum. Dodatkowo w tej wersji mogliśmy zamówić skórzane siedzenia, drewniane wykończenia i klimatyzację, która była namiastką prawdziwego luksusu w małym aucie.
Warto dodać, że Clio I było jednym z pierwszych małych samochodów, które oferowały pięcioro drzwi bez kompromisów w stylistyce, a bagażnik o pojemności od 265 do 1055 litrów czynił z niego praktycznego kompana na co dzień.
Francuski design, który urzeka nawet dziś
Gdy w marcu 1990 roku Clio I zadebiutowało, nikt nie spodziewał się, że ten 3,7-metrowy samochód przetnie historię motoryzacji jak nóż masło. Projektowany pod czujnym okiem Patricka Le Quément, szefa designu Renault, Clio odrzucił całkowicie linie poprzedników na rzecz miękkich, opływowych i zaokrąglonych kształtów. „Chcieliśmy, by Clio był jak dobrze skrojony garnitur – elegancki, ale nie pretensjonalny”.
Wsiadając do Clio, czuło się zapach nowości, dotyk miękkiego plastiku i charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi – wszystko to tworzyło atmosferę przytulnego kokpitu, w którym chciało się spędzać czas.
Brytyjski magazyn motoryzacyjny zachwycał się, że „Clio jest lekkie, zwinne i wyprzedza konkurencję pod względem komfortu jazdy”.
Renault Clio I kontra reszta świata – kto wychodził na prowadzenie?
Gdy Clio pojawiło się na rynku, segment B był polem bitwy i rywalizowało głównie z Peugeotem 205, Oplem Corsą A oraz Fordem Fiestą III, a w Polsce z Fiatem Uno i Polonezem. Peugeot imponował dynamiką, Opel solidnością, a Fiesta nowoczesnością. Fiat Uno rywalizował ceną, a Polonez przestronniejszym wnętrzem i większym bagażnikiem, Clio natomiast łączyło te cechy w jednym opakowaniu: było wygodniejsze od Fiesty, nowocześniejsze niż 205, Uno, Poloneza i bardziej stylowe niż Corsa. Jednak prawdziwym ciosem poniżej pasa była 5-letnia gwarancja antykorozyjna – w czasach, gdy rdza pożerała auta jak szarańcza, to była deklaracja jakości. Dla młodych rodzin kluczowy był też bagażnik (255-1110 l), mieszczący wózki i zakupy – luksus niedostępny w Golfie II. Dodatkowo testy Euro NCAP wykazały większą stabilność konstrukcji niż u konkurentów, a masa własna była wyższa o ok. 10%, co przekładało się na lepszą ochronę pasażerów podczas kraksy.
Pod względem kosztów eksploatacji Renault oferowało rozsądne zużycie paliwa (średnio 5,5–7 l/100 km) oraz szeroką dostępność części zamiennych. Nawet dzisiaj serwisowanie Clio I nie jest problematyczne, a ceny części są przyjazne dla kieszeni, co czyni je wdzięcznym klasykiem dla początkujących kolekcjonerów.
Życie z klasykiem Renault dzisiaj
Dziś Renault Clio I staje się coraz bardziej cenionym youngtimerem. Jego prosta konstrukcja mechaniczna sprawia, że podstawowe naprawy nie są skomplikowane ani przesadnie drogie. Dostępność części zamiennych – zarówno oryginalnych jak i zamienników do popularnych wersji silnikowych (1.1, 1.2, 1.4, 1.9 D) jest wciąż dobra, a ceny nie zwalają z nóg. Wiele elementów jest zamiennych z innymi modelami Renault z epoki. Wyzwaniem, jak w przypadku wielu aut z lat 90., może być korozja, szczególnie w okolicach tylnych nadkoli, progów czy podłogi bagażnika.
Znalezienie zadbanego egzemplarza w rozsądnej cenie staje się coraz trudniejsze, zwłaszcza jeśli marzy nam się wersja usportowiona. Ceny Clio Williams już dawno osiągnęły poziom kolekcjonerski, a dobrze utrzymane 16V również zyskują na wartości. Koszty utrzymania standardowego Clio są porównywalne lub nawet niższe niż w przypadku niektórych konkurentów z epoki, co czyni go atrakcyjną propozycją na stylowego i niedrogiego (przyszłego) klasyka na co dzień lub na weekendowe przejażdżki.
Czy warto dziś marzyć o Clio I?
Dzisiaj Renault Clio I to coś więcej niż kolejny miejski hatchback, który budzi nostalgię. To samochód, który zdefiniował nowoczesność w segmencie B, wprowadził innowacje dostępne wcześniej tylko w droższych autach i udowodnił, że „mały” może znaczyć „wielki” – pod względem stylu, komfortu i technologii. Coraz trudniej znaleźć egzemplarz w stanie oryginalnym, ale ci, którzy mają szczęście go posiadać, wiedzą, że to coś więcej niż tylko stary samochód. To wehikuł czasu do lat, gdy motoryzacja była prostsza, szczersza i bardziej bezpośrednia.
Czy Clio I zasłużyło na status ikony? Zdecydowanie tak. To nie tylko pierwszy rozdział pięknej historii, ale też symbol epoki, gdy samochód nie musiał być ogromny, by mieć wielką duszę.